czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział I

„Decided that once again
I was just dreaming of bumping into you”*

                Świat tonie w odcieniach żółci i czerwieni, dopiero co budząc się do życia. Kręte uliczki, które wytrwale przemierzam świecą pustkami, przypominając szarą usłaną asfaltem pustynię. Kroczę przed siebie lekko się chwiejąc. Bynajmniej nie jestem pijana, a jedynie zmęczona kilkunastogodzinną podróżą w średnio dogodnych warunkach. Jeżeli tym mianem można określić popsuty fotel, który nie chciał się rozłożyć i staruszkę, traktującą moje ramię jak poduszkę. Rozmasowuję obolałą szyję i wzdrygam się na wspomnienie hektolitrów śliny, wypływających z ust emerytki wprost na mój bark. Jestem wyczerpana, wkładam słuchawki do ucha i włączam jedną z piosenek Artic Monkeys. Moją głowę wypełnia dudniąca muzyka, basy, perkusja, tonę w głębinach dźwięku. Przymykam oczy, rozkoszując się zimnym powietrzem, które rozwiewa mi ciemnobrązowe włosy. Robię kilka kroków po omacku i wpadam na coś. Chcę się roześmiać, bo jestem pewna, że to słup. Nie pierwszy raz zdarza mi się coś takiego. Powoli, jakby od niechcenia otwieram oczy i z przerażeniem odkrywam, że stoi przede mną mężczyzna. Jest wyższy ode mnie, dobrze zbudowany. Cofam się i wpatruje w jego usta, wygląda, jakby coś do mnie mówił. Zdezorientowana wyjmuję słuchawki. Słyszę jedynie bełkot, krzywię się, pragnę coś powiedzieć.
  • Przepraszam, niezdara ze mnie – mówię cicho, mam nadzieję, że rozumie po angielsku.
  • Widzę – odburkuje nieznajomy, patrzy na mnie spode łba.
               Nie mam ochoty na dyskusję, pocieram skronie i ziewam przeciągle. Wyciągam z kieszeni skrawek papieru i z trudem odczytuję to, co nagryzmoliłam w pośpiechu. Przy sklepiku skręć w prawo.  Na rogu ulicy stoi mała drewniana chatka z dużym oknem, dzwonkiem wiszącym nad drzwiami i prostokątną tabliczką. To pewnie ten spożywczak. Wykonuję wcześniej zapisane polecenie i już po chwili wyrasta przede mną stara kamienica, dach pokryty czerwoną dachówką, łukowate okna i szare okiennice, ornament zdobiący brązowawą ścianę tuż nad wielkimi drzwiami. A więc to tutaj. Przygładzam białą, plisowaną spódnicę, chcę wyglądać perfekcyjnie. Dopiero po chwili zauważam dwie płaskorzeźby, podniszczone anioły z wykrzywionymi twarzami, zerkające na mnie z ukosa. A może to tylko złudzenie? Sięgam do klamki i naciskam ją niepewnie. Takie miejsca mają w sobie coś... magicznego. Jakby były zbudowane ze snów, marzeń, słów, które padały w każdym z tych mieszkań, krzyków i dziecięcego śmiechu. Jakby były żywą historią. Wchodzę do moment mam wrażenie, że ktoś idzie za mną, jednak nie dostrzegam nawet cienia żywego ducha. Głośno przełykam ślinę i zatrzymuję się na trzecim piętrze. Naciskam dzwonek dwa razy, tak dla pewności. Godzina jest jeszcze młoda. Słyszę jakiś szmer i lada chwila zza drzwi wyłania się Lidia i wykrzykuje coś po hiszpańsku. Nie jestem wstanie zrozumieć ani słowa.
  • Wiem, że dopiero piąta, ale... - zaczynam, a ona rzuca mi się na szyję. Nie mogę wydusić z siebie nic więcej.
  • Domi! Tak dawno cię nie widziałam, cieszę się, że jesteś – entuzjastycznie wykrzykuje.
                  Potem wyrzuca z siebie jeszcze potok słów, a ja stoję i słucham. Mimowolnie uśmiecham się widząc jak wymachuje rękami, opowiadając o przystojniakach na roku. Jest Havier i Antonio i Pablo i jeszcze kilku, ale nie potrafię zapamiętać wszystkich imion. Mija kilka dobrych minut, zanim orientujemy się, że wciąż stoimy na klatce schodowej. Lidia gestem ręki zaprasza mnie do swojego mieszkania. Jest śliczne i przytulne. Dwa nieduże pokoiki w zupełności wystarczają mojej najlepszej przyjaciółce i jej współlokatorce, której nie zdążyłam jeszcze poznać osobiście. Wąski beżowy przedpokój rozwidla się na końcu, po prawej stronie znajduje się podłużna kuchnia w odcieniach ciepłego brązu i żółci, po lewej zaś mała łazienka, lśniąca i biała. Wchodzimy do pokoju Lidii. Biała kanapa i meble odcinają się na tle granatowych ścian. Uderza mnie woń cynamonu i kwiatowych perfum. Rozsiadam się wygodnie, najchętniej położyłabym się spać, muszę jednak zamienić choćby parę słów z moją przyjaciółką. Opowiadam jej o podróży, o tym, jak prawie zapomniałam mojej walizki na dworcu i o zderzeniu z chłopakiem.
  • Przystojny? - pyta zaintrygowana i lekko przygryza wargę.
  • Nie wiem, nie zwróciłam uwagi – kłamię, czuję ciepło, wiem, że się rumienię.
  • Aha, już ci wierzę – daje mi kuksańca w bok – ale porozmawiamy o tym później, teraz powinnaś się położyć.
                    Cieszę się, że to mówi, bo moje powieki są ciężkie, ołowiane. Przykrywam się ciepłym kocem i zamykam oczy, pogrążając się we śnie.
Słyszę śmiechy. Ostre promienie słońca oślepiają mnie na moment. Musiałam przespać dobrych kilka godzin, bo na moje oko jest już po dwunastej. Wstaję i związuję splątane włosy w kucyk. Zdaję sobie sprawę, że nie wyglądam najlepiej, przemywam więc twarz zimną wodą i zdążam do kuchni, skąd dobiegają mnie chichoty. Lidia szuka czegoś w lodówce, moją uwagę przykuwa jednak druga postać – szczupła dziewczyna średniego wzrostu, szatynka o małych niebieskich oczach i pełnych, malinowych ustach. Ubrana jest w koszulę włożoną w czarne jeansy z wysokim stanem. Ma naprawdę długie włosy, sięgające aż za łopatki. Domyślam się, że to właśnie Karolina, o której tyle słyszałam.
  • Jesteś przyjaciółką Lidii z Polski? - pyta i przygląda mi się trochę zbyt nachalnie.
              Kiwam głową i wyciągam do niej rękę.
  • Domi.
  • Karolina. Nie wiem, czy coś o mnie słyszałaś, ale mieszkam tu.
               Uśmiecham się grzecznie. Nie wiem co powiedzieć, szukam w głowie uniwersalnych sformułowań, ale akurat nic nie przychodzi mi do głowy. Na szczęście Lidia przychodzi mi z pomocą.
  • Chłopak Karoliny to menadżer FC Barcelony.
  • Interesujesz się piłką nożną? - pyta szatynka.
                I to jeszcze jak, myślę. Mecze oglądam od kiedy pamiętam. Jako mała dziewczynka większość czasu spędzałam z kuzynem, który grał w miejskim klubie juniorów i wciąż opowiadał mi o zawodnikach, na których się wzorował, trenerach, mistrzostwach... w końcu i ja przejęłam bakcyla.
Moje rozmyślania przerywa dzwonek telefonu. Lidia łapie swój aparat i ucisza nas przyciskając palec wskazujący do ust. Milkniemy natychmiastowo. Z jej tonu wnioskuję, iż rozmawia ze swoją szefową.
  • Słuchajcie dziewczyny – oświadcza płaczliwym tonem, kiedy odkłada telefon na miejsce. - Mam problem. Muszę szybko napisać coś dobrego. Macie jakiś pomysł?
                  Jestem pewna, że dziewczyny zauważyły mój tryumfalny uśmieszek, bo wpatrują się we mnie pytająco. A ja mam świetny pomysł.
  • Ty jesteś dziewczyną menadżera Barcy – wskazuję na Karolinę. - Co ty – tym razem patrzę na Lidię – możesz wykorzystać w swojej pracy.
  • Niby jak?
  • Wywiad z piłkarzem! - mówię zniecierpliwiona.
                   Lidia potrząsa przecząco głową, nie podoba jej się ta idea, tłumaczy, że nie ma pojęcia o footballu, jednak Karolina sięga po telefon, żeby wszystko załatwić.
  • Z braku laku.. - potrząsa ramionami ze zobojętniałą miną. - Dla mnie to kilkuminutowa rozmowa, dla ciebie – jedyne wyjście.
                   I po pięciu minutach już wiemy, owym sportowcem będzie Cristiano Tello.
  • O co mam go spytać?! - unosi głos, ale nie jest zła, raczej bezradna, widzę to w jej oczach.
  • Przebrniemy przez to razem – pocieszam ją.


* Artic Monkeys - why you call me when youre high



5 komentarzy:

  1. Ciekawie piszesz.
    Czekam na więcej :)
    http://soul-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Blog świetny! Z niecierpliwością czekam na więcej rozdziałów. Mam nadzieję, że mój blog też Ci się spodoba. :)

    oszukac-przeznaczenie.jimdo.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, bardzo fajny blog. ;) Interesuję się dosyć sportem i piłką nożną, więc Twoje opowiadanie strasznie mi się podoba.
    Okej, zacznę od plusów:
    - Piękny, prosty szablon, przejrzysta czcionka. Świetna, pasująca muzyka. Po prostu - cudo! :)
    - Świetny opis uczuć Domi. Podoba mi się, jak opisałaś jej okropną podróż. Domi lubi muzykę - to dokładnie tak jak ja! :) A jak zderzyła się z tym chłopakiem, to aż się roześmiałam. Mi również się zdarza, gdy zakładam słuchawki, że zapominam o całym świecie. ;D
    - Kim jest ten tajemniczy chłopak? Oj, myślę, że jeszcze nieraz o nim wspomnisz. Jestem strasznie ciekawa, kto to.
    - Podoba mi się postać Lidii. Jest taka energiczna, pełna życia, zapatrzona w przystojniaków na roku. :) Określiłabym ją jako: "totalna optymistka".
    - Ale Karolina również jest ciekawą postacią. W sumie w pierwszym rozdziale nie dowiadujemy się o niej dużo, ale tych kilka słów, w których ją opisałaś już sprawiło, że poczułam do niej sympatię. Musi być naprawdę niezwykłą dziewczyną, skoro chodzi z samym menadżerem Barcy.
    - I w końcu ten pomysł o wywiadzie. Nie wiem, co z tego wyniknie, ale na pewno nas zaskoczysz. :)
    A teraz minusy:
    - Hmmm... E... Nie ma minusów! Jak dla mnie opowiadanie jest doskonałe! Gratuluję Ci tak niesamowitego talentu i kunsztu literackiego. :) Czekam na więcej! Pisz szybciutko, bo już nie mogę się doczekać. :)
    Obserwuję. ;*
    Czekam na Twoje odwiedzinki u mnie:
    http://hogwart-naszymi-oczami.blogspot.com/
    P.S. Trochę się rozpisałam, ale no cóż... Taka gaduła już ze mnie jest. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne : )
    czekam na kolejne rozdziały : D
    zapraszam do mnie: http://justyna-bloog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Opis umieszczony na początku jest wprost cudny! Chciałabym, wyłonić z niego mój ulubiony moment, ale nie potrafię. To niemożliwe. Tematyka bardzo mi się podoba - piłka nożna od pewnie czasu zaciekawiła mnie, dzięki czemu nie mogę przegapić żadnego meczu. Pozdrawiam i zapraszam do siebie ^^

    http://messedupworldxoxo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń