„I don't know where
to go
I don't know what to feel”*
Czasem
jeszcze na wpół śpiącą ogarnia mnie dziwne uczucie, że
tego dnia stanie się coś. Owo coś nie musi być niezwykłym
wydarzeniem, ale zawsze wpływa jakoś na moje życie. Nigdy nie
wiem, czy to będzie spełnienie marzeń, czy koszmar na jawie i
często trochę się tego obawiam.
Z
takim samym przeczuciem rozpoczynam i ten dzień. Otwieram oczy,
oddycham dość niespokojnie. Nie pamiętam swojego snu, ale krople
potu na moim czole świadczą, że nie był miły. Wstaję, zakładam
żółty t-shirt i czarne legginsy. Na nogi wciągam adidasy, a
do uszu wkładam słuchawki. No tak, upominam się z uśmiechem, nie
mam telefonu, nie mam muzyki! Włosy spinam w kucyk i wychodzę
najciszej jak potrafię.
Uderza
mnie zimne powietrze. Wciągam je głęboko do płuc i powoli
wypuszczam. Rozciągam się trochę i ruszam powoli, truchcikiem. Nie
znam trasy, więc obserwuję wszystko uważnie. Biegnę parkiem, jest
tu prawie pusto, oprócz paru bezdomnych, którzy śpią
na ławkach, nie dostrzegam nikogo. Latarnie jeszcze się palą, choć
nie jest ciemno, raczej szarawo. Nie zdawałam sobie sprawy, że jest
tak wcześnie, kiedy wychodziłam. No cóż, przynajmniej na
nikogo nie wpadnę.
Po
kilkunastu minutach czuję jak słabą mam kondycję. Płuca płoną
mi żywym ogniem, z ledwością łapię oddech, jestem mokra, jakbym
spędziła ten czas spacerując w deszczu. Przystaję na chwilkę,
opieram ręce o uda i przymykam oczy. Słyszę głośne sapanie. Mam
cholernie słabą kondycję! Albo... albo to nie ja wydaję ten
odgłos. Tuż przed sobą dostrzegam wysokiego, całkiem przystojnego
bruneta.
- Amigo?! - woła rozpaczliwie.
- Przepraszam, może w czymś pomóc? - pytam życzliwie.
Mężczyzna
przez jakiś czas wpatruje się we mnie ze zdziwieniem na przemian
otwierając i zamykając usta. Wybucham śmiechem, bo przypomina mi
rybkę.
- Jasne. - po dłuższej chwili milczenia rozwiewa moje wątpliwości, okazuje się, że zna angielski.
- Więc? - mrużę oczy, gdy zauważam, że chyba zakończył swoją wypowiedź.
- Ach, tak. Zgubiłem Amigo! - wymachuje rękami i płaczliwym tonem relacjonuje mi historię. - Poprosił, żebym wyszedł z nim na spacer, więc ubrałem się i poszedłem. Opowiadałem mu właśnie o jednej takiej sytuacji z jedną taką dziewczyną, spuściłem go na chwilę z oczu i on zniknął!
- Zgubiłeś dziecko?! - nie chcę, żeby zabrzmiało to oskarżycielsko, ale nieznajomy chyba tak to odbiera. Patrzy na mnie i unosi prawą brew, a usta wykrzywia w dziwnym grymasie.
- Amigo to pies mojego przyjaciela – uspokaja mnie i wyszczerza zęby w szerokim uśmiechu.
Metaforyczny
kamień spada mi z serca. Amigo to tylko pies. Rozglądam się wokół,
ale nie widzę żadnego zwierzęcia.
- Możesz mi go opisać?
- Jest mniej więcej taki. - kreśli rękoma kółko w powietrzu. - Ma białą, lśniącą sierść i jest miły dla otoczenia. Szczególnie dla ładnych dziewczyn. - puszcza mi oko.
Rumienię
się, ale odwracam wzrok i udaję zajętą poszukiwaniami. Chodzimy w
kółko, nawołując psa, lecz on się nie zjawia.
- Zgubiłem go na amen – przysiada i chowa twarz w dłoniach.
- Znajdzie się – kładę rękę na jego ramieniu w pocieszającym geście.
- Przepraszam, ale zapomniałem się przedstawić. Cesc, miło mi..
- Dominika. Cała przyjemność po mojej stronie. A teraz musimy pdszukać twojego przyjaciela.
Zajmuje
nam trochę czasu, ale w końcu znajdujemy złotego labradorka, który
spokojnie śpi sobie pod jednym z drzew.
- A to ci nicpoń!
- Jestem ci niezmiernie wdzięczny – mówi Cesc i posyła mi czarujący uśmiech. - Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
- W takim razie do zobaczenia! - odpowiadam i macham mu na pożegnanie.
Kiedy
ponownie znajduję się w mieszkaniu jest już po dziesiątej. Po
drodze trochę się pogubiłam i zajrzałam do cukierni, więc spacer
zajął mi około godziny, co znaczy, że na szukaniu psa spędziłam
ponad trzy! Jeśli jeszcze kiedyś spotkam Cesca, to liczę na jakąś
wyśmienitą kawę. Biorę długi, orzeźwiający prysznic, a potem
robię trzy gorące czekolady z cynamonem. Zaglądam do pokojów
dziewczyn i budzę je – Karolinę delikatnym szturchnięciem, a
Lidię strąceniem z łóżka. Dziewczyny ze smakiem wcinają
pączki, które im kupiłam i popijają gorącym napojem.
- Gdzie ty się włóczysz o tak wczesnej porze? - pyta Lidia z udawaną troską w głosie.
- Jak to Karolina powiedziała: kto rano wstaje .. - wzruszam ramionami.
- A kto wstaje wieczorem, ten jest wyspany – odcina się moja przyjaciółka.
- Daj jej powiedzieć! - upomina ją Karo, a potem zwraca się do mnie. - Chyba chcesz nam coś oznajmić....
- No byłam pobiegać, wzmocniłam kondycję...
- Przejdź do istotnych spraw – niecierpliwi się Lidia i zakręca blond pasmo na palec.
- No i poznałam Cesca Fabregasa – robię minę cwaniaka.
Lidia
krzywi się, pewnie nie wiedząc o co chodzi, a Karolina wpatruje się
we mnie oczami wielkimi jak spodki.
Relacjonuję
im wszystko, a potem wyjaśniam kim jest Fabregas. Nawet nie wiem
kiedy mijają kolejne godziny. Wybija czternasta, a ja muszę się
zbierać, żeby zdążyć odebrać moją komórkę.
Dziewczyny
strasznie się ociągają, więc jak zwykle trochę się spóźniamy.
Chwilę maszerujemy i już widzę ogromny gmach budynku.
- A dalej dojdziesz sama... - mówi tajemniczo blondynka. - My poobserwujemy to sobie stąd.
Kiwa
głową, wskazując wielki dąb po prawej. Karolina przystaje na tę propozycję i
obie odchodzą. No cóż, wykazałam się głupotą, więc
teraz mają ze mnie ubaw.
Maszerują
powoli, widzę mnóstwo postaci, którzy grupkami kierują
się w różne strony. Przysiadam na jednym stopniu kilkanaście
metrów od stadionu i wparuję się w nieznajome twarze. Na
niektórych widzę ogromny zawód, inne są radosne,
podekscytowane, zadowolone. Z minuty na minutę plac pustoszeje. W
końcu zostaje tylko kilkoro ludzi. Wstaję i podchodzę bliżej.
- Czy to twój telefon? - ktoś lekko szturcha mnie w plecy.
*Rihanna - What now
* * *
Witam ponownie!
Z okazji rozpoczęcia się fazy grupowej LM postanowiłam dodać rozdział! Moja ukochana drużyna właśnie wygrywa 5:1 (tak, tak, mówię tu o Realu), więc mam dużo weny twórczej. Oby Chelsea poszło tak samo dobrze! (Albo i lepiej, Real w końcu ostatnio zdobył mistrzostwo). Rozdział jest krótki, następnego nie będzie przez dwa tygodnie co najmniej, ponieważ nie będzie mnie w domu, ale jak tylko przyjadę, zabieram się za pisanie. Cóż... fabułę opka wymyśliłam już dawno, więc wszelkie całkiem niedawne zmiany u mnie nie obowiązują, także Cesc gra w FC Barcelonie! Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba.
Stworzyłam też spamownik, proszę, żebyście drodzy czytelnicy tam umieszczali info o nowych rozdziałach itp. :)
Pozdrawiam, miłych, fantazyjnych snów :)
O.O
OdpowiedzUsuńWoW...
Najbardziej podobało mi się poszukiwanie Amigo :)
Cesc jest taki uroczy :D
Rozdział świetny :)
życzę weny i powodzenia
zapraszam do mnie: czarnystroz.blogspot.com
#czarnystrozPL
Rozdział świetny, ale był jedne błąd w dialogu, że Karolina powiedziała (dosłownie to było w dialogu)
OdpowiedzUsuńOgólnie akcja wciągająca i bardzo mi się podobało. Wow ta Domi przyjechała niedawno a wyrywa tyle facetów... no nieźle :)
Zapraszam do siebie na nowy rozdział :) http://psychiclovemaggie.blogspot.com/
Nie, nie, to nie blad :) być moze zle to zrozumialas, chodzilo o to, ze glowna bohaterka zacytowala Karolinę :D ( rozdział wczesniej karo wypowiedziała to właśnie zdanie ),
UsuńPozdrawiam,
Musze z anonima, bo chwilowo nie pamiętam hasła, ale to ja - autorka :D
Zapraszam do mnie na rozdział IV :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i przepraszam za spam :)
czarnystroz.blogspot.com
Po prawej jest zakladka spamownik, pozdrawiam
Usuńokok dziękuję, ślepa jestem nie zauważyłam :)
UsuńPrzepraszam i również pozdrawiam :)
Ja chcę kolejny <333
OdpowiedzUsuń