wtorek, 16 września 2014

Rozdział IV

I don't know where to go
I don't know what to feel”*

                Czasem jeszcze na wpół śpiącą ogarnia mnie dziwne uczucie, że tego dnia stanie się coś. Owo coś nie musi być niezwykłym wydarzeniem, ale zawsze wpływa jakoś na moje życie. Nigdy nie wiem, czy to będzie spełnienie marzeń, czy koszmar na jawie i często trochę się tego obawiam.
                Z takim samym przeczuciem rozpoczynam i ten dzień. Otwieram oczy, oddycham dość niespokojnie. Nie pamiętam swojego snu, ale krople potu na moim czole świadczą, że nie był miły. Wstaję, zakładam żółty t-shirt i czarne legginsy. Na nogi wciągam adidasy, a do uszu wkładam słuchawki. No tak, upominam się z uśmiechem, nie mam telefonu, nie mam muzyki! Włosy spinam w kucyk i wychodzę najciszej jak potrafię.
                 Uderza mnie zimne powietrze. Wciągam je głęboko do płuc i powoli wypuszczam. Rozciągam się trochę i ruszam powoli, truchcikiem. Nie znam trasy, więc obserwuję wszystko uważnie. Biegnę parkiem, jest tu prawie pusto, oprócz paru bezdomnych, którzy śpią na ławkach, nie dostrzegam nikogo. Latarnie jeszcze się palą, choć nie jest ciemno, raczej szarawo. Nie zdawałam sobie sprawy, że jest tak wcześnie, kiedy wychodziłam. No cóż, przynajmniej na nikogo nie wpadnę.
                   Po kilkunastu minutach czuję jak słabą mam kondycję. Płuca płoną mi żywym ogniem, z ledwością łapię oddech, jestem mokra, jakbym spędziła ten czas spacerując w deszczu. Przystaję na chwilkę, opieram ręce o uda i przymykam oczy. Słyszę głośne sapanie. Mam cholernie słabą kondycję! Albo... albo to nie ja wydaję ten odgłos. Tuż przed sobą dostrzegam wysokiego, całkiem przystojnego bruneta.
  • Amigo?! - woła rozpaczliwie.
  • Przepraszam, może w czymś pomóc? - pytam życzliwie.
              Mężczyzna przez jakiś czas wpatruje się we mnie ze zdziwieniem na przemian otwierając i zamykając usta. Wybucham śmiechem, bo przypomina mi rybkę.
  • Jasne. - po dłuższej chwili milczenia rozwiewa moje wątpliwości, okazuje się, że zna angielski.
  • Więc? - mrużę oczy, gdy zauważam, że chyba zakończył swoją wypowiedź.
  • Ach, tak. Zgubiłem Amigo! - wymachuje rękami i płaczliwym tonem relacjonuje mi historię. - Poprosił, żebym wyszedł z nim na spacer, więc ubrałem się i poszedłem. Opowiadałem mu właśnie o jednej takiej sytuacji z jedną taką dziewczyną, spuściłem go na chwilę z oczu i on zniknął!
  • Zgubiłeś dziecko?! - nie chcę, żeby zabrzmiało to oskarżycielsko, ale nieznajomy chyba tak to odbiera. Patrzy na mnie i unosi prawą brew, a usta wykrzywia w dziwnym grymasie.
  • Amigo to pies mojego przyjaciela – uspokaja mnie i wyszczerza zęby w szerokim uśmiechu.
              Metaforyczny kamień spada mi z serca. Amigo to tylko pies. Rozglądam się wokół, ale nie widzę żadnego zwierzęcia.
  • Możesz mi go opisać?
  • Jest mniej więcej taki. - kreśli rękoma kółko w powietrzu. - Ma białą, lśniącą sierść i jest miły dla otoczenia. Szczególnie dla ładnych dziewczyn. - puszcza mi oko.
                  Rumienię się, ale odwracam wzrok i udaję zajętą poszukiwaniami. Chodzimy w kółko, nawołując psa, lecz on się nie zjawia.
  • Zgubiłem go na amen – przysiada i chowa twarz w dłoniach.
  • Znajdzie się – kładę rękę na jego ramieniu w pocieszającym geście.
  • Przepraszam, ale zapomniałem się przedstawić. Cesc, miło mi..
  • Dominika. Cała przyjemność po mojej stronie. A teraz musimy pdszukać twojego przyjaciela.
               Zajmuje nam trochę czasu, ale w końcu znajdujemy złotego labradorka, który spokojnie śpi sobie pod jednym z drzew.
  • A to ci nicpoń!
  • Jestem ci niezmiernie wdzięczny – mówi Cesc i posyła mi czarujący uśmiech. - Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
  • W takim razie do zobaczenia! - odpowiadam i macham mu na pożegnanie.

                Kiedy ponownie znajduję się w mieszkaniu jest już po dziesiątej. Po drodze trochę się pogubiłam i zajrzałam do cukierni, więc spacer zajął mi około godziny, co znaczy, że na szukaniu psa spędziłam ponad trzy! Jeśli jeszcze kiedyś spotkam Cesca, to liczę na jakąś wyśmienitą kawę. Biorę długi, orzeźwiający prysznic, a potem robię trzy gorące czekolady z cynamonem. Zaglądam do pokojów dziewczyn i budzę je – Karolinę delikatnym szturchnięciem, a Lidię strąceniem z łóżka. Dziewczyny ze smakiem wcinają pączki, które im kupiłam i popijają gorącym napojem.
  • Gdzie ty się włóczysz o tak wczesnej porze? - pyta Lidia z udawaną troską w głosie.
  • Jak to Karolina powiedziała: kto rano wstaje .. - wzruszam ramionami.
  • A kto wstaje wieczorem, ten jest wyspany – odcina się moja przyjaciółka.
  • Daj jej powiedzieć! - upomina ją Karo, a potem zwraca się do mnie. - Chyba chcesz nam coś oznajmić....
  • No byłam pobiegać, wzmocniłam kondycję...
  • Przejdź do istotnych spraw – niecierpliwi się Lidia i zakręca blond pasmo na palec.
  • No i poznałam Cesca Fabregasa – robię minę cwaniaka.
              Lidia krzywi się, pewnie nie wiedząc o co chodzi, a Karolina wpatruje się we mnie oczami wielkimi jak spodki.
                 Relacjonuję im wszystko, a potem wyjaśniam kim jest Fabregas. Nawet nie wiem kiedy mijają kolejne godziny. Wybija czternasta, a ja muszę się zbierać, żeby zdążyć odebrać moją komórkę.
                Dziewczyny strasznie się ociągają, więc jak zwykle trochę się spóźniamy. Chwilę maszerujemy i już widzę ogromny gmach budynku.
  • A dalej dojdziesz sama... - mówi tajemniczo blondynka. - My poobserwujemy to sobie stąd.
           Kiwa głową, wskazując wielki dąb po prawej. Karolina przystaje na tę propozycję i obie odchodzą. No cóż, wykazałam się głupotą, więc teraz mają ze mnie ubaw.
              Maszerują powoli, widzę mnóstwo postaci, którzy grupkami kierują się w różne strony. Przysiadam na jednym stopniu kilkanaście metrów od stadionu i wparuję się w nieznajome twarze. Na niektórych widzę ogromny zawód, inne są radosne, podekscytowane, zadowolone. Z minuty na minutę plac pustoszeje. W końcu zostaje tylko kilkoro ludzi. Wstaję i podchodzę bliżej.
  • Czy to twój telefon? - ktoś lekko szturcha mnie w plecy.
*Rihanna - What now
* * *

Witam ponownie! 
Z okazji rozpoczęcia się fazy grupowej LM postanowiłam dodać rozdział! Moja ukochana drużyna właśnie wygrywa 5:1 (tak, tak, mówię tu o Realu), więc mam dużo weny twórczej. Oby Chelsea poszło tak samo dobrze! (Albo i lepiej, Real w końcu ostatnio zdobył mistrzostwo). Rozdział jest krótki, następnego nie będzie przez dwa tygodnie co najmniej, ponieważ nie będzie mnie w domu, ale jak tylko przyjadę, zabieram się za pisanie. Cóż... fabułę opka wymyśliłam już dawno, więc wszelkie całkiem niedawne zmiany u mnie nie obowiązują, także Cesc gra w FC Barcelonie! Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. 
Stworzyłam też spamownik, proszę, żebyście drodzy czytelnicy tam umieszczali info o nowych rozdziałach itp. :) 
Pozdrawiam, miłych, fantazyjnych snów :) 

7 komentarzy:

  1. O.O
    WoW...
    Najbardziej podobało mi się poszukiwanie Amigo :)
    Cesc jest taki uroczy :D
    Rozdział świetny :)
    życzę weny i powodzenia
    zapraszam do mnie: czarnystroz.blogspot.com
    #czarnystrozPL

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny, ale był jedne błąd w dialogu, że Karolina powiedziała (dosłownie to było w dialogu)
    Ogólnie akcja wciągająca i bardzo mi się podobało. Wow ta Domi przyjechała niedawno a wyrywa tyle facetów... no nieźle :)
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział :) http://psychiclovemaggie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, to nie blad :) być moze zle to zrozumialas, chodzilo o to, ze glowna bohaterka zacytowala Karolinę :D ( rozdział wczesniej karo wypowiedziała to właśnie zdanie ),
      Pozdrawiam,
      Musze z anonima, bo chwilowo nie pamiętam hasła, ale to ja - autorka :D

      Usuń
  3. Zapraszam do mnie na rozdział IV :)
    pozdrawiam i przepraszam za spam :)
    czarnystroz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prawej jest zakladka spamownik, pozdrawiam

      Usuń
    2. okok dziękuję, ślepa jestem nie zauważyłam :)
      Przepraszam i również pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Ja chcę kolejny <333

    OdpowiedzUsuń