sobota, 11 października 2014

Rozdział VI

"And in this crazy life, and though these crazy times
You're a mystery, you'te from outer space"*

  • Ale z niego pacan! - kwituje Karolina, kiedy kończę opowiadać jej o całym zdarzeniu ze szczegółami. - No cóż... przystojny pacan – dodaje z przekąsem po chwili zastanowienia.
                 Patrzę na nią lekko zaskoczona. Przystojny? No to chyba z wściekłością nie jest mu do twarzy, bo ja nic takiego nie zauważyłam. Wkładam ręce do kieszeni i bezradnie patrzę na Lidię, która tymczasem wbija mi nóż w plecy.
  • W sumie to wygląda lepiej niż Fabregas – mówi obojętnie.
  • No jasne, ósmy cud świata, zaraz po Tello. - odcinam się.
                Przyjaciółka posyła mi zabójcze spojrzenie, a Karolina przygląda się nam rozbawiona.
  • Czyli ty też uważasz, że jest gorący? - podchwytuje.
                 Przewracam oczami i wzdycham. Nie zauważyłaby sarkazmu, nawet gdyby kopnął ją w... kostkę, a ten cały Neymar to obrzydliwiec. Nie przeprasza, kiedy na kogoś wpadnie i ma jakieś nieuzasadnione pretensje do całego świata, a zwłaszcza do mnie. W ogóle to agresywny człowiek, powinno się go izolować od społeczeństwa.
                   Chichoczę, bo właśnie wyobrażam sobie Neymara w wielkim kagańcu. Wcale nie wygląda przystojnie!
                    Lidia gwiżdże i zatacza kołka palcem wskazującym tuż przy skroni.
  • A tobie co?
  • Ja.. bo.. no wiecie, coś mi się przypomniało – dukam.
             Na całe szczęście ratuje mnie sms.
  • Czyżby miłość wzywała?
             Czuję palące rumieńce, bo na ekranie wyświetla mi się twarz Cesca.
  • Fabi robi dzisiaj o siedemnastej wieczór gier komputerowych, czy coś – ogłaszam chwilę po przeczytaniu wiadomości.
  • O proszę, Fabi... – Lidia zwraca się do Karoliny – już sobie nadali te słodkie przezwiska...
  • Lada chwila a przeprowadzi się z tej klitki do jego wielkiej willi – odpowiada Karo.
             Dziewczyny zerkają na mnie i wybuchają gromkim śmiechem.
  • I nasze pisklę wyfrunie z gwiazda – komentuje moja przyjaciółka z udawanym smutkiem.
  • Ach jak te dzieci szybko dorastają... - dopowiada brunetka.
  • Przestańcie! - uspokajam je, choć jestem tak samo rozbawiona – po prostu tak zapisał się w mojej komórce... Poza tym - nieistotne. Chodzi o to, że też jesteście zaproszone. Będzie jedzenie...
  • To ja jestem za! - wyrywa się Karo.
  • I piwo – dodaję, ale Lidia nie jest zainteresowana.
  • Ostatnio przyrzekałaś mi, że już więcej nie pijesz! - wypomina mi.
  • Nie znam adresu, więc Tello przyjedzie po nas o wpół do umówionej godziny – kończę z tryumfalnym uśmieszkiem.
              Lidia zerka na mnie obojętnie, ale już po chwili zrywa się z kanapy i pędzi do szafy.
  • Czy ta bluzka jest odpowiednia? - pokazuje nam satynową koszulkę ze złotymi łańcuszkami zamiast ramiączek.
                Patrzymy na nią podejrzanie.
  • Ktoś tu się chyba zakochał.. - mruczę pod nosem, ale Karo słyszy i szczerzy swoje śnieżnobiałe ząbki.
  • No co? - blondynka wzrusza ramionami – lubię piwo.
                 Kilka godzin później jesteśmy już gotowe. Kiedy rozbrzmiewa domofon natychmiastowo schodzimy. Przed srebrnym samochodem stoi młody mężczyzna. Jego kruczoczarne włosy lśnią w świetle zachodzącego słońca. Nonszalancko oparty o drzwi auta, zdaje się nas nie zauważać. Muszę powiedzieć, że na żywo wygląda dużo lepiej niż na zdjęciach. Czarna, skórzana kurtka dodaje mu drapieżności, a w jego bursztynowych oczach można by utonąć.
  • Cześć! - Karo podchodzi i całuje chłopaka w policzek. Skąd oni się znają? Może ona zna tam wszystkich?
                 Brunet jakby wyrwany z jakichś rozmyślań, nagle wraca do rzeczywistości i nieco ospale wita Karolinę. Następnie zrywa się i podszedłszy do mnie wyciąga prawą dłoń.
  • Cristian.
  • Dominika, miło mi.
                 Ale Tello patrzy na kogoś innego i wygląda przy tym jak speszony dziesięciolatek.
  • Eee... wyglądasz... pięknie – trochę się rumieni. To słodkie.
  • Dziękuję – Lidia zarzuca włosami.
                  Flirtuje z nim!
                  Chwilę później jesteśmy już w samochodzie. Ja i Karo zostałyśmy jednogłośnie wywalone do tyłu, podczas gdy Lidia zajmuje królewskie miejsce tuż przy boku kierowcy. No byłaby z nich śliczna para, gdyby tylko Lidia nie miała awersji do piłki nożnej.
                   Podróż mija nam zadziwiająco szybko i po chwili jesteśmy na miejscu. Wchodzimy do ogromnego salonu, a chłopcy już tam siedzą. Kanapę zajmują po kolei: Pique, Bartra i Fabregas. Na fotelu siedzi Messi, zza którego wystaje czupryna Neymara. No cóż, spodziewałam się go tu, więc nie mam co narzekać. Postanawiam po prostu traktować go jak powietrze. Podchodzę do Cesca i przytulam go na powitanie.
  • Cieszę się, że skorzystałaś z zaproszenia – mruczy mi do ucha.
                       Potem przedstawiam się Marcowi oraz Gerardowi, żeby się przedstawić. Bartra od razu mnie przytula, jestem trochę zaskoczona. Pique z chłodnym dystansem wyciąga tylko rękę. No cóż, nie wszyscy są tak otwarci.
                      Na sam koniec zostawiam sobie Messiego.
  • To zaszczyt poznać tak utalentowanego i utytułowanego piłkarza, jestem pana fanką – mówię, zerkając na buty. Znów przyspiesza mi tętno.
  • Żadnego pana – odpiera pogodnie – jestem Lionel, tak możesz się do mnie zwracać.
                      Odwracam się na pięcie, zamierzam wrócić do Cesca, ale słyszę głośne chrząknięcie. No tak, wypadałoby chociaż przywitać się z tym nadętym bufonem.
  • My to się chyba już znamy – pragnę, żeby zabrzmiało to szorstko i nieprzyjemnie, ale mężczyzna nic sobie z tego nie robi.
  • Tak właściwie – zaczyna wesoło – nigdy mi się nie przedstawiłaś.
  • Dominika – mówię nonszalancko. Mogłabym jeszcze ziewnąć, żeby podkreślić jak bardzo nie jestem tym wszystkim zainteresowana, ale nie chcę wyjść na impertynentkę.
  • Naprawdę piękne imię, pasuje do ciebie – szepcze prawie niesłyszalnie.
                         Ze zdziwienia prawie opada mi szczęka. Dobra, piwo dla tego, kto wytłumaczy mi całą sytuację. Jeszcze niedawno gościu zabiłby mnie wzrokiem, gdyby tylko miał taką możliwość, a teraz zgrywa dobrego kumpla. W co on gra?
  • Dziękuję, twoje imię też do ciebie pasuje – podejmuję jego grę.

Michael Buble - Everything

* * *

Wiem, że krótki, ale spróbuję szybko dodać nowy :)

                Witam, tym razem zainspirował mnie sukces naszych piłkarzy. Wszyscy naprawdę zrobili świetną robotę, szczególnie Wojciech Szczęsny. Nie mogę powstrzymać łez. I nawet, o dziwo, tym razem nie irytuje mnie fakt, że wielu ludzi zamieściło wynik meczu na swoich tablicach, ani to, że z pewnością wkrótce napłyną „sezonowcy”.
               Dzięki za wszystkie słowa wsparcia i w ogóle UWIELBIAM WAS WSZYSTKICH! :D
Przepraszam za ew. błędy, nie jestem zadowolona z tego rozdziału, nie mam czasu, żeby się skupić na opowiadaniu, ale cztery rozszerzenia w szkole naprawdę nic mi nie ułatwiają.

Pozdrawiam i dobranoc, ale ja dzisiaj na pewno nie zasnę!

6 komentarzy:

  1. Piękny, cudowny..... kocham!
    Ja przyznam się, że nie oglądałam meczu czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świeetny max! Och kocham Neymara jejku! A jeśli chodzi o mecz byłam również bardzo, bardzo zachwycona grą Polaków, dali z siebie wszystko genialnie ;) A sam rozdział istne cudo. Podoba mi się sposób w jaki piszesz, to wciąga bardzo, czekam na następny! ;*
    http://drive-my-heart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział ale bardzo szkoda, że taki krótki :((
    Życię ci wielkiej weny bo jestem ciekawa co będzie dalej :)
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział psychiclovemaggie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam nadzieję na dłuższy rozdział lubię czytać twoje opowiadanie :)
    cóż krótki ale ciekawy. Jak najbardziej. Pozostaje mi czekać na kolejny. Meczu nie oglądałam i bardzo żałuję :(
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń